Składniki kosmetyków, które szkodzą zdrowiu
Te składniki kosmetyków zamiast pielęgnować naszą skórę i dbać o zdrowie, nam szkodzi. Nasz organizm traktuje je jako „ciała obce”, bo nie ma mechanizmów, aby je rozłożyć i wydalić. Zostają więc
w naszym organizmie, który magazynuje je w wątrobie, nerkach i węzłach chłonnych. Myślisz, że to zdrowe?
Czy w takim razie te droższe kremy, maseczki, toniki są zdrowsze? W żadnym razie…
Kosmetyki z górnej półki są być może bardziej skuteczne niż te, które stoją na drogeryjnych półkach, jednak ich cena niewiele ma wspólnego z działaniem prozdrowotnym. Nieważny jest koszt, a skład – a tym kierujemy się podczas zakupów bardzo rzadko.
Choć wydawałoby się, że kosmetyki w niewielkim stopniu mogą nam zaszkodzić – stosujemy je przecież zewnętrznie na skórę – w rzeczywistości prawda jest inna. Wszystko, co w siebie wsmarowujemy czy wklepujemy jest wchłaniane przez nasza skórę, dostaje się do krwiobiegu, a tym samym do każdej komórki naszego organizmu. Na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę. Przy jakich nazwach powinna nam się zapalać lampka ostrzegawcza?
Thimerosal – toksyczny związek rtęci
Pod tą obco brzmiącą nazwą kryje się groźna substancja o wysokiej toksyczności. Jest to związek rtęci organicznej, którego dozwolone stężenie w Polsce jest określone na poziomie wyjątkowo znikomym, bo 0,007 procent w przeliczeniu na rtęć. Thimerosal, zwany też tiomersalem, można spotkać w szczepionkach podawanym małym dzieciom, a także w kosmetykach do makijażu i demakijażu oczu oraz w płynach do szkieł kontaktowych. Skoro dozwolona dawka jest tak niewielka, można spodziewać się, że jest to związek wyjątkowo toksyczny i szkodliwy. Choć wykorzystywany jest jako środek bakteriobójczy i zapobiegający rozwojowi grzybów i pleśni, ma też swoje ciemne strony.
Niezależne badania przeprowadzone w Norwegii i w Niemczech wskazują, że thimerosal wywołuje uczulenia, jest podejrzany o zwiększenie ryzyka występowania autyzmu u dzieci. Ulega też w naszym organizmie przemianom w bardziej toksyczne związki. Dla jednych osób może być nieszkodliwy, a u innych wywoływać poważne dolegliwości. Warto więc wybierać kosmetyki, które nie mają go w składzie i nie kupować ich w niesprawdzonych źródłach, jak na przykład na aukcjach internetowych. Zapłacimy taniej, ale koszty naszego zdrowia mogą być nieporównywalnie większe.
Zobacz: Jak usunąć metale ciężkie z organizmu i jak oczyścić skórę
Środki konserwujące uwalniające formaldehyd
DMDM hydantoina, diazolidynylan mocznika oraz imidazolidynylomocznik to substancje bardzo często wymieniane na etykietach kosmetyków. Choć te, które mają w nazwie mocznik, wydają się całkowicie bezpieczne (w końcu wiele kremów czy balsamów jest kupowanych właśnie ze względu na jego obecność), nie każdy mocznik jest dobry dla naszego zdrowia.
Wszystkie wyżej wymienione substancje uwalniają podczas swojego rozkładu formaldehyd – toksyczny związek, który jest szkodliwy dla naszego układu nerwowego i odpornościowego, a także należy do związków kancerogennych, czyli rakotwórczych. Związek formaldehydu z występowaniem nowotworów jest potwierdzony przez Międzynarodową agencję Badań nad Rakiem. Jeśli więc na składzie kosmetyków znajdziemy DMDM hydantoinę, diazolidynylan mocznika czy imidazolidynylomocznik, lepiej odpuścić sobie ich zakup, bez względu na to, jakie cuda obiecuje ich producent.
Laurylosiarczan sodowy (SLS)
Związek ten pojawia się w kosmetykach także pod nazwą angielską sodium lauryl sulfate. W kosmetyce używany jest powszechnie przede wszystkim w produktach myjących: żelach pod prysznic, płynach do kąpieli, mydłach w płynie, szamponach, a także w paście do zębów. Wystarczy wziąć dowolny produkt, jaki mamy na półce w łazience, SLS na pewno znajdziemy na spisie składników.
Zadaniem laurylosiarczanu sodowego jest usuwanie ze skóry czy z jamy ustnej cząsteczek brudu. Niestety, nie jest on obojętny dla naszego organizmu.
Liczne niezależnie przeprowadzone badania wykazały, że SLS obniża właściwości ochronne skóry, powoduje reakcje alergiczne, nadmierne złuszczanie naskórka, uszkadza też warstwę lipidową skóry, a ta, pozbawiona bariery ochronnej, jest bardziej podatna na wnikanie drobnoustrojów czy zanieczyszczeń z otoczenia.
Alkohol benzylowy i alkohol izopropylowy
Alkohol benzylowy należy do grupy alkoholi aromatycznych. W kosmetykach używany jest jako dodatek zapachowy. Znajduje się w perfumach, zmywaczach do paznokci, kremach, farbach do włosów. Jego zadaniem jest zapobieganie rozwojowi szkodliwych mikroorganizmów w kosmetykach, szczególnie tych, które nabieramy palcami. Według obowiązującego prawa maksymalne dozwolone stężenie alkoholu benzylowego w produkcie to 1 procent. Jest czynnikiem mogącym wywoływać alergie.
Alkohol izopropylowy to szkodliwy i toksyczny środek, które stosowany jest głównie w przemyśle. Znajduje się, między innymi, w płynach do spryskiwania szyb, ale też w kosmetykach, na przykład w wodach po goleniu. Może powodować zatrucia zarówno po kontakcie ze skórą, jak i po wdychaniu jego oparów. Główne objawy to bóle brzucha, nudności i wymioty.
Parabeny – możliwe działanie rakotwórcze
To związki estrowe, które w kosmetykach odpowiadają za ich trwałość. Eliminują rozwój grzybów i pleśni oraz bakterii. Mają jednak szkodliwy wpływ na nasz organizm. Badania nad działaniem barabenów na tkanki ludzkie prowadzone są od dziesięcioleci. Już wiadomo, że mogą wywoływać podrażnienia, alergie czy nawet trądzik różowaty – i to już po pierwszym zastosowaniu.
A że kosmetyków używamy nie jednorazowo, ale regularnie, wpływ parabenów na nasz organizm może być dużo bardziej degenerujący. Kilka lat temu przeprowadzono badania, które wykazały, że we wszystkich próbkach pobranych od kobiet chorujących na raka piersi znajdowały się parabeny w dużych stężeniach. Wniosek – parabeny mogą przyczyniać się do rozwoju nowotworów i warto ich unikać w kosmetykach.
1,4-dioksan – w europejskich kosmetykach zakazany
W kosmetykach dioksan wykorzystywany jest jako rozpuszczalnik. W Europie jego stosowanie jest zakazane, gdyż wywołuje podrażnienia oczu i błon śluzowych, a w dużych stężeniach może prowadzić do uszkodzenia wątroby. Warto uważać szczególnie na kosmetyki, które kupujemy przez internet lub z podejrzanych źródeł – zwykle ich sprzedaż nie jest ściśle kontrolowana i mogą zawierać dioksan nawet wtedy, jeśli producent nie podaje tej informacji na opakowaniu.
Środki zapachowe, ftalany
Ftalany i środki zapachowe w perfumach czy wodach kolońskich, choć są nośnikami ładnego zapachu, na nasze zdrowie nie działają już tak ładnie. Są szkodliwe zarówno wtedy, jak przenikają przez nasza skórę, jak i wówczas, gdy je wdychamy. Naukowcy udowodnili, że ftalany mogą uszkadzać wątrobę, płuca, nerki, a także przyczyniać się do obniżenia płodności u mężczyzn.
Co w takim razie możesz stosować na skórę, aby była świeża, zdrowa i młoda?
Możesz zastosować pewien trik, który ma cudowne właściwości, szczególnie, że jego składnik uznany jest za „drzewo życia”. Wystarczy, że będziesz stosować tę cudowną substancję codziennie, zamiast kremu, toniku, a nawet pasty do zębów.